
Dekalog fotografa – przykazanie pierwsze
Wykonując przez ponad dziesięć lat zawód fotografa miałem do czynienia z przeróżnymi sytuacjami, które w mniejszym lub większym stopniu wpływały na moją pracę. Sesja zdjęciowa, niezależnie czy ślubna, wizerunkowa, czy fotografia mody dla sklepu internetowego zawsze może przynieść jakąś niespodziankę. Analizując swoje doświadczenia doszedłem do wniosku, że warto by było zebrać je w jeden spójny zbiór. Nazwałem go Dekalogiem Fotografa. Dziesięć przykazań, które powinny ułatwić pracę każdemu fotografującemu, czy to z zamiłowania, czy też zawodowo.
Zmienne fotograficzne
Planowanie sesji zdjęciowej oparte jest na zgraniu kilku zmiennych, wśród których nawet lokalizacja nie jest pewna.
Jeśli sesja ma się odbyć w studiu fotograficznym, niespodzianek raczej spodziewać się nie trzeba. Może się zdarzyć jakaś awaria. Jest to jednak niezwykle mało prawdopodobne. Gorzej sytuacja wygląda, gdy sesja ma się odbyć w plenerze. Niestety, w naszej szerokości geograficznej pogoda bywa mocno kapryśna. Nawet przy najlepszych prognozach istnieje możliwość, że zamiast zapowiadanego słońca będzie deszcz albo w najlepszym razie zachmurzenie oraz silny wiatr. I nagle okazuje się, że misternie skonstruowany plan jest w danych warunkach nie do wykonania. Co w związku z tym?
Czas na historię
Jest początek stycznia, ale zimy jako takiej brak. Chłodno, z chmurami, czasem deszczowo. Temperatura na niewielkim plusie, więc śmiało można planować sesję w plenerze. Z modelką omówiliśmy wcześniej stylizację. Termin umówiony kilka dni naprzód, pozostała kwestia miejsca.
Stylizacja była inspirowana modą francuską raczej z pogranicza pierwszej połowy XX wieku. Więcej na temat tej sesji możecie przeczytać w tym poście. Trzeba było więc wybrać miejsce, które dobrze się sprawdzi jako tło. Biurowce, parki, ławeczki, to wszystko odpadało. Pomyślałem, że ciekawie może być pod mostem Poniatowskiego, gdzie nie brakuje ładnych schodów z kolumnami i stylizowanymi betonowymi poręczami. Dodatkowo w pobliżu jest park Rydza-Śmigłego, gdzie architektura przy tarasie widokowym też dobrze by pasowała do stylizacji. Dni były pochmurne, ale można było bezpiecznie planować realizację zdjęć.
W dniu sesji rzeczywistość wyszczerzyła złośliwie zęby. Od rana deszcz i nieprzyjemny chłód. To jednak nie był argument, żeby sesję odwołać. Spakowałem sprzęt i pojechałem na umówione miejsce. Po zaparkowaniu pod mostem zrobiłem mały rekonesans w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca. Jak nie kałuże, to niezliczone ilości graffiti. Gdy modelka dotarła na miejsce obejrzeliśmy jeszcze kilka zakątków i z przykrością trzeba było stwierdzić, że w takich warunkach pracować się nie da. Było to trochę zniechęcające, z drugiej jednak strony dało pewien impuls. Zaplanowałem na dzisiaj sesję i zrobię ją, choćby nie wiem co. Zaczęło się kombinowanie, gdzie można by było się przenieść, żeby zrealizować pomysł. Potrzebowaliśmy czegoś, co ochroni nas przed opadami i da względnie ładne tło. Już nawet nie chodziło o perfekcyjną spójność ze stylizacją. Po prostu ładne, w miarę uniwersalne tło.
Myśląc o różnych lokalizacjach zatrzymałem się na dwóch: Centrum Nauki Kopernik oraz taras nad Wisłą, dokładnie pod mostem… oczywiście, Poniatowskiego.
CN Kopernik ma coś, czego nie ma żadne inne miejsce – neutralne tło w postaci bulwarów. Poza tym, budynek jest zbudowany tak, że przynajmniej kilkadziesiąt metrów kwadratowych chodnika jest przykryte jego bryłą – jest zadaszenie! Na miejscu okazało się, że pod budynkiem w stosunku do odkrytej części bulwarów jest dość ciemno. Dla zdjęć nie stanowiło to przeszkody, ponieważ i tak zamierzałem użyć lamp błyskowych. Natomiast tło jakim zamierzałem się posłużyć raczej nie nadawało się do użytku. Ratunkiem w tym przypadku okazała się przepiękna ściana obłożona płytami w różnych odcieniach brązu. Nie trzeba było nic więcej! Studio było gotowe! Pozostało rozstawić lampy i brać się do pracy.
Po pierwsze: Otwartość
Popatrzmy jaka zmiana. Stylizacja nawiązująca do Francji minionego wieku, a dokładnie bliżej pierwszej jego połowy. Miały być schody, filary i tego typu ozdobne cuda. Ostatecznie stanęło na ścianie w różnych odcieniach brązu. I nic poza tym. Mogłoby się wydawać, że będzie monotonnie, zawieje nudą. Owszem delikatnie zawiewało i nawet tak bardzo wytrwała i zmobilizowana modelka w końcu musiała przyznać, że zaczyna marznąć. Poza tym jednak powstał materiał, który spokojnie moglibyśmy puścić w czasopiśmie o modzie. Świetnie pozująca modelka, różnorodne kadry, perspektywa, pięknie grające światło i ta ściana… To wszystko razem wzięte zrobiło doskonałą robotę.
Od początku dnia wszystko zdawało się wskazywać na to, że plan się nie powiedzie. Moim priorytetem jednak było zrobienie zaplanowanej sesji. Jeśli jest ustalony cel nadrzędny, to i znajdzie się sposób na to, żeby go osiągnąć. Mogłem pogniewać się na okoliczności i odwołać lub przełożyć sesję. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem było poszukanie alternatywy, otworzenie się na inne rozwiązanie i szybkie opracowanie planu B, a jak będzie trzeba to C i D. Trochę jak w klasyku, bunkrów nie ma, ale też jest… wiecie jak. I tego polecam się trzymać, bo działanie zawsze da efekt i zwykle będzie to efekt dobry. Poza tym, takie zdarzenia uruchamiają nasze pokłady kreatywności, a o to przecież chodzi.
Jeśli warunki nie sprzyjają realizacji pierwotnego planu, nie załamuj rąk. Otwarcie się na inne rozwiązania może dać efekt lepszy niż można było się spodziewać. Priorytetem są zdjęcia, więc znajdziesz sposób, żeby je zrobić.

